jedn. alkoholu 15(był po
tym kompletnie wstawiony), rozmyślania o Doris 31(albo coś koło
tego), wynalazków 0, czekolady 3
30 marzec
10:05 (w nocy)
Wszystko jest w porządku.
Randka przebiega świetnie. Może oświadczyny się udadzą.
10:50
Doris z nim zrywa. To jest
straszne! Okropne! Kolejny raz, już osiemnasty, powtarza „lepiej
zostańmy przyjaciółmi”. Dlaczego?
11:00
Jest w drodze do zoo. Płacze
przez całą drogę i naprawdę nie obchodzi go, że ludzie doskonale
widzą jak idzie po ulicy. Jak wlecze za sobą pudełko na wstążce.
Zawartość to pierścionek. Na łańcuszku, bo delfiny nie mają
palcy.
11:02
Po drodze kupił parę
butelek jakiegoś alkoholu. Serio nie obchodziło go jakiego. Nie
miał już drobnych(czyt. sardynek), więc zapłacił banknotem(czyt.
makrelą).
11:57(chyba)
Dotarcie do zoo zabrało mu
więcej niż zwykle. Skutek byle czego ze sklepu.
12:08
Jest już w bazie. Na
szczęście wszyscy śpią. Nie chciał, żeby widzieli go w takim
stanie. Skipper byłby rozczarowany. Ba, raczej wściekły.
Rozczarowany byłby Szeregowy. Zamknął się w laboratorium. I
absolutnie nie spędzi kolejnego miesiąca w wannie.
12:09
Otworzył swój tajny sejf z
czekoladą. Po alkoholu smakowała okropnie, ale musiał zabić jego
smak i ogólne rozgoryczenie. Smak goryczy jest o wiele gorszy, niż
czekolady w tych okolicznościach.
12:16
Jakimś cudem jednak
skończył w wannie. Trudno. Jeszcze trochę i wstanie.
31 marzec
8:13
Co
za ból głowy! I kręgosłupa! Nic dziwnego, w końcu zasnął w
wannie. A po kiego wstawać?
8 kwiecień
8:20
Szef.
Nie Skipper. Szef. Jest różnica. Skipper ma uczucia. Szef to zło
wcielone. Kazał mu iść, pozbierać się i strzec zoo.
9:00
Czysto.
10:00
Nadal
czysto.
11:00
Nadal
pierońsko czysto!
12:00
Nadal
nic. Po kiego grzyba on tu siedzi!?!
13:00
Wciąż
nic.
14:00
Chrryyy...
15:00
Chyba
przysnął.
15:34
Zaraz
ktoś kręci się przy magazynie. Ma bluzę. Ze względu na sierść
to Julian, ale Szef(nie Skipper) da mu po głowie, jeśli tego nie
sprawdzi.
15:38
Jest już przy magazynie.
-No dobra, Julian. Miejmy to
za sobą. Co tu robisz?
Postać odwróciła się,
odrzucając przy tym kaptur.
-Kim jest Julian?-spytała
lemurzyca, gdy ukazał się jej srebrny, długi warkocz.
Kowalski był zbyt osłupiały
by odpowiedzieć. W jednej chwili myśli, że spotyka tego głupka
Juliana, a w następnej patrzy w głębokie, zielone oczy.
-Halo! Jest tam kto?-srebrno
włosa spytała, machając mu dłonią przed dziobem.
-Tak! Jest. Julian to król
lemurów. Nie słyszałaś o nim? Przecież jesteś
lemurzycą.-wyrzucał słowa z prędkością karabinu.
-Pierwsze słyszę! Ja
jestem nie podzielną władczynią lemurów w Amazonii!
-Lemury nie występują w
Amazonii.-zauważył trzeźwo Kowalski.
-Ależ jesteśmy tam!
Zbiegliśmy Białym Kitlom, zesłanym jako karę za grzechy przez
Pradawnych Bogów! Ale złapali mnie i przywieźli w pudle do tego
dziwnego lasu. Jednak wrócę!
-Ekhem. A ta bluza?
-To dar od ojca, mego ojca
Sebera XIII. Zesłali mu to Pradawni Bogowie!(czyt. wypadła z
helikoptera) Ja ją noszę jako, że jestem Valerii I, Wielka Królowa
Amazonii!
Kowalski dalej już nie
słuchał, tylko kolejnego Juliana mu brakowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz