-...i wtedy urwali im głowy!-Sophie
skończyła swój makabryczny dowcip.
-Lepiej nie opowiadaj tego na ślubie
mojego kuzyna. Może im to przynieść pecha.-stwierdziła Maria,
która już dawno temu nawykła do czarnego humoru Francuzki.
-Serio... To jest kuzyn kuzyna kuzynki
kuzyna kuzynki kuzynki twojej kuzynki.
-Ważne, że rodzina, a nie jak
daleka.-Maria wyszczerzyła zęby w uśmiechu jeszcze szerszym niż
zwykle(Uśmiech Rodzinny, jak nazywała go Sophie).
-Czasem się zastanawiam, czy cię nie
boli ten uśmiech...
-Nie, a ty też powinnaś uśmiechać
się częściej! Ponurak!
-Śmieszka!-Blondynka odgryzła się.
-Dzięki za komplement!-Włoszka nie
zajarzyła, że to była obelga.
***
Dziewczyny szły drogą, otoczoną z
jednej strony winnicą pana Coletti, a z drugiej gajem oliwnym
państwa Betito. Co zabawne ci drudzy byli bardzo miłymi i otwartymi
ludźmi. Zawsze uśmiechnięci, mieli najcudowniejszą oliwę we wsi
i chętnie pocieszali innych, zapraszając ich na chleb z oliwą.
Natomiast ten pierwszy był ponurakiem, w dodatku jeszcze bywał
wybuchowy. Wręcz strach było z nim porozmawiać.
-A próbowałaś oliwki z czosnkiem w
oliwie?-Maria kontynuowała wątek kulinarny.
-Tak! Są super! I... Hej, czy to nie
koza państwa Betito!?!-spytała z przerażeniem Sophie.
Rzeczywiście koza przechadzała się
obiadając krzaki z liści i winogron.
-Zdaje się, że Coletti nie będzie
zadowolony.
-No!-rzuciła Maria i przeczołgała
się pod płotem, a następnie pognała za kozą.
-Jaki plan?-spytała Sophie, która
nadal stała na drodze.
-Ty lecisz sprawdzić, czy to na pewno
ta koza!!!
-A po co!?!
-Bo nie chcę zrobić z siebie jeszcze
większej idiotki jeśli tamta będzie nadal w zagrodzie!-wrzasnęła
Włoszka.
-Przypomina mi się powieść o
rudowłosej dziewczynie, która ze swoją przyjaciółką goniła
krowę po polu, bo myślała, że to jej krowa. Potem się okazało,
że to nie jej krowa, ale już zdążyła ją sprzedać i...
-Przymknij się i idź zobaczyć co z
tą kozą!!!-przerwała jej krzykiem Maria.
Sophie biegła już z powrotem, aby
powiedzieć Marii, że koza wciąż była w zagrodzie. Nagle córka
Afrodyty przebiegła obok niej z wrzaskiem:
-WIEJ!!!
Dziewczyna nawet nie miała chwili na
zastanowienie, bo dobiegły ją krzyki pana Coletti:
-Ja wam dam, bachory!!! Moją kozę
straszyć!!! Wracać tu!!! Żebym mógł wam skórę przetrzepać!!!
Córka Hadesa pomknęła biegiem i
szybko dogoniła Włoszkę. Na szczęście otyły mężczyzna w
średnim wieku nie mógł dogonić dwóch młodych, wysportowanych
półbogiń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz