środa, 2 lipca 2014

Wild Child-Avengers

Anthonia Stark miała wszystko, ale pewnego dnia posunęła się za daleko...
-Tonio Stark tym razem przeforsowałaś!!!-rozległ się wrzask Happy'ego.
Na podłodze walały się plastikowe kubki, a z głośników płynęła imprezowa składanka. Starkówna poległa na jakieś sofie, przykryta wstążkami, konfetii i, nie wiadomo skąd się wzięła, bitą śmietaną.
-Co?-Tonia powoli wstała, wyglądając trochę jął św. Mikołaj.
-Jedziesz do Anglii.-oznajmił, spokojnie Happy.
-Co, do cholery!?! Myślisz, że skoro moja matka chodziła do Angielskiej szkoły, to zrobią tam że mnie świętom!?!
***
-Spójrzmy na ich stronę.-zaproponowała Moly.
-OMG!!!-obie dziewczyny patrzyły z nie dowierzaniem.
-Tylko, żeby nie była na wsi.-skwitowała Tonia.
***
Akademia T.A.R.C.Z.A. na wsi. Tonia rozejrzała się dookoła. Jak ja tu przetrwam??? pomyślała. Drektorka podeszła do samochodu, a Tonia otworzyła okno.
-Witaj Tonio. Mam nadzieję, że będziesz dobrze czuła w naszej szkole.
-Żeby było jasne. Nie będzie mnie tu nawet miesiąc.
-Ja też chcę, żebyś coś wiedziała. Nie uznaje kompromisów. To twoja opiekunka, Stephanie.
Drektorka oddaliła się, a podeszła wysoka, umięśniona blondynka.
-Część. Jestem Stephanie Rogers. Wdrożę cię we wszystko, ale tak naprawdę nie jestem twoją opiekunką.-dziewczyna wyciągnęła rękę na przywitanie-W razie czego, pomogę.
Tonia odtrąciła dłoń.
-Nie potrzebuje pomocy nikogo, kto nie wie co to manicure. Wybacz, ale nie wyglądasz na taką. Więc się odsuń.
Przeszła obok lekko zszokowanej gigantki.
***
Tonia weszła do pokoju. Zamarła na widok grupki rozpakowujących się dziewcząt.
-Hej, przydzielono mnie tutaj.-oznajmiła.
-Co z tego?-spytała kolejna już wielka blondynka.
-Musicie wyjść!
Wszystkie wybuchły śmiechem.
-Acha, wspólne pokoje. Super!!!-przewróciła oczami.
Zauważyła swoją "opiekunkę".
-Dlaczego chowasz czekoladę?
Nie odpowiedziała, za to podeszła do niej obstrzyżona dziewczyna.
-To jest smaczniejsze.-oświadczyła podając jej podejrzanie wyglądające ciastka.
-Fuj. Bomba kaloryczna!!!
***
-Odsuń się, Set. Okaż przewodniczącej samorządu szacunek!
-Po pierwsze: jestem Stark, nie Set. Po drugie: okaże przewodniczącej szacunek, jak na to zasłuży!
-Uważaj, tutaj panuje hierarchia: drektorka, nauczyciele, uczennice, konie, psy, koty, ptactwo, robactwo, amerykanie. Ciebie to też dotyczy, Stephanie.
-Tak. Przepraszamy.
Gdy zołza się oddaliła Tonia zwróciła się do blondynki.
-Dlaczego dacie tak sobą pomiatać?
-Lepiej nie zadzierać z panną władzą.
Temat został skończony, a protesty Starkówny nic nie dały.
***
Tonia załamana mokrą odzieżą (została oblana czymś bardzo dziwnym) i faktem nie wyrzucenia że szkoły usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach.
-Hej, co jest?-Stephanie zawsze pojawiła się w najmniej odpowiednich momentach-Zmarzniesz.
-Nie przygotowałam się, nie sądziłam, że będę tu tak długo.
-W takim razie weź mój sweter.
Blondynka wyjęła z szafy granatowy sweter i rzuciła go w kierunku Toniej.
-Może nie jestem terapeutką z Manhattanu, o której mówiłaś, ale możesz mi wszystko powiedzieć.
Rozsiadła się na łóżku tuż obok Starkówny, która naciągnęła na siebie za duży ciuch.
-Może powinnaś z kimś porozmawiać, np. z służącym?
Stephanie podeszła do szafki i zaczęła przekładać czekoladę.
-Weź mój telefon.-oświadczyła blondynka.
-Przecież zabrali nam telefony.-dziewczyna była zszokowana.
-Poprawka, zabrali twoje telefony. Te, które my dałyśmy są fałszywe. Porozmawiaj z kimś. Od razu poczujesz się lepiej.
Podeszła do drzwi.
-Acha, jakby co: nie było mnie tu, nie wiem co to za komórka, a najlepszy zasięg jest na szafie. Jakoś tam wleziesz.
I wyszła.
Moly jednak nie odebrała, była za bardzo zajęta "pilnowaniem" chłopaka Toniej.
***
Następny tydzień dziewczyny pomagały Statkównie wycinać najróżniejszych kawałów. Jednak wszystkie te wysiłki szły na marne. Tonia nawet nie usłyszała groźby wyrzucenia.
-Trzeba to w końcu zakończyć.-stwierdziła Steph.
-Musisz zaatakować tam gdzie jest słaba.-oświadczyła Natasha.
-Boże, musisz poderwać Petera!-wręcz wrzasnęła Becky.
-Syna drektorki!?!-spytała Cici.
-No jasne!!!-Thora wykazała swój entuzjazm
***
-Becky, wyjaśni plan.-rozkazała Natasha.
-Operacja: poderwać Petera, faza pierwsza: zrobić wrażenie. Faza pierwsza, podpunkt a: kupić sukienki.
-Dobra, starczy. Potrafisz sprawić, że coś fajnego brzmi jak lekcja fizyki.-oświadczyła Stephanie.
-Fizyka jest fajna!-krzyknęła Tonia.
Na chwilę zapadła cisza.
-Też tak uważam.-oświadczyła Becky.
***
Były już przy sklepie, gdy Tonia zaparła rękami i nogami.
-Nie wejdę tam!!! Starość, chłam i taniocha!!!-wrzeszczała.
-A jednak.-Steph podniosła ją jakby ta była piórkiem i wniosła do sklepu.
-To porwanie i złamanie prawa!!!-nadzierała się.-O, to całkiem ładne.
Chwyciła śliczną sukienkę.
***
Gdy były z powrotem w szkole Steph przypatrzyła się Toniej dokładniej.
-Wiesz lepiej ci w brązie niż blondzie.-uśmiechnęła się, a Statkówna odpowiedziała tym samym.
***
A teraz, żeby was dłużej nie nudzić, powiem co było dalej. Tonia jednak zdecydowała się zostać w szkole, bo znalazła tam coś o wiele ważniejsze niż pieniądze, czy wygląd-przyjaźń. Zerwała wszelkie kontakty z Moly i swoim eks. Natomiast facet, który miał być sposobem na wydostanie się, sprawił, że zapragnęła zostać tam dłużej.
***
-Jako ekipa powinniśmy mieć jakąś nazwę.-zauważyła Stephanie.
-Racja.-Thora podzielała entuzjazm.
W tym momencie w głowę Natashy uderzyła piłka.
-Aj, ile ja układałam tą fryzurę!!!-mimo wszystko ona też była kobietą.
-Spoko, pomścimy twoje włosy!!!-za krzyknęł Tonia.
-Jesteś genialna!-stwierdziła Steph.
-To wiem.-oświadczyła Statkówna-Ale w czym tym razem?
-Mścicielki!!! Tak będziemy się nazywać!-zakrzyknęła blondynka.
-Punkt a: odhaczony. Teraz b: zawołanie.-stwierdziła Becky.
-O! Ja wiem!!!-Thora była zachwycona-Niechaj każda powie najważniejszą dla niej rzecz! Zaczynam!!! Zabawa!!!
-Celność.-Cici uśmiechnęła się zawadiacko.
-Uczciwość!-Steph.
-Umysł.-dodała słabym głosem Becky.
-Przebiegłość.-Nat.
-Manicure.-oświadczyła dumnie Tonia.
Poczuła na sobie spojrzenia reszty.
-Alkochol.-powiedziała nieco słabszym głosem, lecz wciąż czuła na sobie ich spojrzenia.
-Seks?-bardziej spytała niż powiedziała.
Ciągle się gapiły.
-Dobra niech wam będzie!-krzyknęła w końcu-Przyjaźń!!!
***
Dziewczyny nie przypuszczały, że po latach spotkają się w o wiele bardziej niebezpiecznych okolicznościach. I na pewno nie spodziewały się, że tak mało wiedzą na temat swojej, prawie zawsze prawdomównej, Stephanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz