Bum! Bum! Bum! Alexandra spojrzała w
stronę drzwi salonu przez szybę automatu.
-Jadą nowi!!!-wrzasnęła-Nowy
automat! Oby to była gra o Bambim! Albo o jakimś przystojniaku!
-To o Bambim, czy o
przystojniaku?-Wanelopa zaśmiała się szyderczo.
-Wanelopa... Przystojniak,
zdecydowanie. Aaa, to tylko kolejna strzelanka.-dziewczyna nie kryła
rozczarowania.
-Chcesz w końcu sprawdzić, czy twoja
machina działa, dzieciaku?-brunetka spróbowała odwrócić uwagę
małej wynalazczyni.
-JASNE!!!-w oczach Alexandry pojawiły
się niebezpieczne iskierki-Odpalamy!
Mówiąc to uruchomiła silnik.
-Jaaa! Działa! Juhuuu!-blondynka
podskoczyła uderzając w sufit automatu.-Ajć!
-Zdolności po ojcu, a siła i wzrost
po matce... Niebezpieczna mieszanka.-Ralph podszedł do nich.
-Hej, dzieciaki.
-Coś się psuje!-wrzasnęła
Alexandra.
Rzeczywiście z maszyny wystrzeliwały
ze świstem iskry, a całe urządzenie zaczęło się niebezpiecznie
trząść.
-PADNIJ!!!-Blondynka pchnęła na
ziemię Wenelopę i Ralph'a, a następnie sama skoczyła-Chronić
głowy!
I w tym momencie maszyna wybuchła.
Alexandra wstała pierwsza, jej włosy były rozczapierzone, a skóra
osmalona.
-Za słaby dałam akumulator, do robala
nędzy! I obwody grubsze by się przydały.
-Wow.-Wanelopa wstała będąc tak samo
osmalona jak Alex.
-A co z obudową?-Ralph wyglądał tak
samo jak reszta.
-Do robala jasnego! Już się nie
przyda! Chyba, że młotka użyję! Tak, to będzie super! W nowej
grze muszą mieć dobre akumulatory! I przewody! To pójdziemy do tej
gry, z moimi rodzicami. Spytam się, czy wymienią akumulator i
przewody za szarlotkę i taczkę cegieł!
-To jedziemy do „Gold
Space”.-oświadczyła brunetka.
-”Gold Space”?
-No... tak! Na automacie pisze nazwę
gry...
-Ok. Jedziemy!!!-krzyknęła Alexandra.
***
-Ktoś w ogóle wie co to za
gra?-Tamora zadała pytanie, które dręczyło wszystkich. Na wszelki
wypadek wzięła ze sobą całkiem pokaźny zapas broni.
-Jakaś gra wojenna z mnóstwem
przemocy. Czyli coś dla nas, Mamo.-oświadczyła Alexandra.
-Bardziej ciekawa jestem, czy są tam
mili ludzie?
-To „mnóstwo przemocy” i „mili
ludzie” idą w parze?-spytał Ralph.
-Owszem!-odpowiedział Felix-Moja żona
jest żywym dowodem!
-Przecież ona jest
straszna!-zaprzeczył wielkolud.
-”Ona” tu siedzi!-oświadczyła
podniesionym głosem Tammy.
-Dojechaliśmy!-Alex stanowczo
spróbował rozrzedziła atmosferę. Zawsze ludzie robili, co tylko
chciała, bo się jej bali. Nie powinna istnieć według programu.
Nie jest do końca, ani z jednej gry, ani z drugiej. Tylko jej
najbliższe otoczenie nie uważało jej za pomyłkę, czy też
przerażającą usterkę.
-Wow, ale tu wielkich mięśniaków! Co
o tym sądzisz Wanelopa?
-Żałuję, że mam na sobie strój od
Landryny.
-A ja, że jestem cała od smaru.
Przeklęte kółka zębate!
Nagle z tłumu wyłonił się wysoki,
umięśniony i przystojny szatyn.
-Hey, Tammy! Nie no, nie wieżę, że
cię widzę! W tej części gry nie ma twojej postaci.
Tamora odwróciła się wytrzeszczając
oczy, co rzadko jej się zdarza.
-Brad! A w mojej części nie żyjesz!
Starsza blondynka zaczęła płakać ze
szczęścia.
-Kochanie, kto to jest?-Felix, raczej
wiedział kto to, ale chciał się upewnić.
-Jak śmiesz tak mówić do mojej
narzeczonej!-wrzasnął gość, który ponoć miał na imię Brad.
-Jakiej twojej narzeczonej, to moja
żona!-krzyknął w odpowiedzi niższy mężczyzna.
-CO!?! O czy on mówi, Tam?
-No, tak... Więc to jest mój mąż
Felix, a to nasza córka Alexandra.
-Hej, miło mi pana poznać.-Alex
wyciągnęła rękę szczerząc przy tym zęby w sztucznym uśmiechu.
-Wcale nie jest jej miło, tylko tak
mówi grzecznościowo.-stwierdziła głośno Wenelopa.
-Ej, wcale nie!-blondyna szturchnęła
brunetkę tak niezauważalnie, jak niezauważalny jest słoń na
pustyni.
Gdy dziewczyny zaczęły cię
przekomarzać Felix podszedł do Brad'a i wyciągną rękę, bo jest
naprawdę miłym facetem. Bill jednak odtrącił jego dłoń.
-Myślisz, ze tak po prostu podam sobie
rękę z gościem, który ukradł mi dziewczynę!?! W ogóle jak ci
się to udało?!? Taki chudy, mizerny słabeusz. Pewnie bić się nie
potrafisz! A co dopiero strzelać, czy czołg prowadzić!
-Ale potrafię naprawiać wszystko,
czego dotknę! I mogę wysoko skakać!
Zapowiadało się na niezłą wymianę
zdań, więc nawet Alex i Wenelopa zaprzestały swojej
niby-kłótni, aby posłuchać.
-Ok. Dobra, koniec panowie!-Tammy
przerwała to zawczasu.
-Raz się zgodzę.-Alexandra poparła
mamę-A w ogóle Brad, o ile naprawdę jesteś Brad'em, jakim cudem
przeżyłeś połknięcie przez robala? Wdaje się to niemożliwe! A
wszyscy, którzy to przeżyli
sami stali się robalami. Więc kim, a
raczej czym tak naprawdę jesteś!?!
-Alex!!!-Tamora spojrzała na nią
najbardziej karcącym spojrzeniem, jakim dysponowała.
-Nasza córka ma rację. Pamiętasz co
stało się z Turbo? Więc jakim cudem to miałby być on!?!
-Mówisz tak tylko dlatego, że
zaczynasz tracić grunt pod nogami!!!-Tamora wydarła się, tak jak
ona potrafi-Wracamy do domu! Teraz!
-Ale nie mam jeszcze akumulatora i
przewodów...-zauważyła Alex.
-Jazda!!!
***
Jadąc już kolejką Alexandra
pochyliła się w stronę Wanelopy.
-Ten gość naprawdę mi się nie
podoba...-szepnęła na ucho przyjaciółce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz