sobota, 24 maja 2014

Sercowe sprawy

Wansday ma 18,5 lat. Wbrew  oczekiwaniom została delikatną romantyczką, a nie sjocjopatkę ze skłonnościami do ludobójstwa. Po za tym ma dosyć wszechobecnej czerni i celebracji śmierci.
Niektóre imiona mogą nie zgadzać się z oryginałem, gdyż zostały spolszczone.

„Żeby tylko nie zobaczyli” mruczała pod nosem. Zapięła złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serca, prezent od Joel'a. Uśmiechnęła się tak serdecznie, że pewnie rodzice gdyby ją teraz zobaczyli odesłali by ją do psychiatryka. Drogą ekspresową.
-Wensday, od dawna mnie już nie torturowałaś! Coś się stało?-pod koniec tych słów Parsliey zobaczył siostrę. Ups. Wensday ubrana była w nasyconą zielenią sukienkę i lekko ciemniejsze balerinki. Miała też złoty łańcuszek i delikatny pierścionek. Włosy były rozpuszczone, a na wargach połyskiwał delikatny błyszczyk.
-To nie to co myślisz!!! To tylko naśmiewanie się z tych walniętych, kolorowo ubranych ludzi.
Nie uwierzył w to.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą!?!
Nie odpowiedziała, po prostu wyszła. Zbiegła po schodach i już chciała wyjść z domu, gdy zobaczyła swoją matkę przy jej ulubionym zajęciu. Obcinaniu różom pąków. „Zaraz, czy to są...?”. To były kwiaty, które wczoraj przesłał jej Joel.
-Mamo! Jak możesz!?!-Wensday krzyknęła wyrywając z rąk matki jeszcze nie do końca zniszczone róże.
-Córko, czy ty nosisz...?-dziewczyna nic już nie słyszała, gdyż wybiegła z domu. W biegu chwyciła leżącą pod jej oknem torbę. Zrzuciła ją chwilę przed wejściem Parsley'a do jej pokoju. Od dawna to planowała. Z bagażem zarzuconym na ramię skierowała się w stronę przestanku autobusowego.

***

-Dorastanie! Rozchwiane hormony! Depresja! Palenie! Picie! Ćpanie! Rozumiem! Ale ucieczka z domu!?!-nadzierał się Gomez.
-Co zrobiliśmy nie tak?-Morticja obcinała po kolei pączki wszystkich kwiatów znajdujących się w pomieszczeniu. To ją uspokajało.
-Co za nieodpowiedzialność!-stwierdziła babka.
-Gdzie Wansday?-zapytał mały Hubert.
Rozległ się huk. Fester siedział lekko osmalony.
-Przepraszam. Spaliłem instalację.-runął na ziemię.
-Chyba wiem, gdzie może być...-powiedział Parsly.

***

Wansday nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Siedziała na hamaku razem z Joel'em, któremu szczęśliwie udało się odczulić na większość problematycznych dla niego alergenów.
-Kocham cię, wiesz?-spojrzała w jego piwne oczy.
Nie odpowiedział jej, tylko ją pocałował. To było takie słodkie i delikatne, ale również bardzo romantyczne. Gdy oderwali się od siebie wplótł w jej włosy różowy kwiat. Patrzyli sobie prosto w oczy. Zachód, hamak, kwiatki, motylki. Po prostu full romantic.
-Wansday!!!-nagle rozległ krzyk Gomeza-Idziemy do domu już!-mówiąc to zaczął ciągnąć ją za rękę.
-NIE!!!-dziewczyna wyrwała się-Nigdzie nie idę! Nie zmusisz mnie! A jeśli, to pójdę do sądu starać się o niezależność! Wierz mi! Każdy sąd mi ją przyzna!

***

Jakieś pół godziny później Wensday i Joel stali razem na niewielkim pagórku.
-Dobrze, że się z nimi pogodziłaś.-powiedział chłopak.
-Tak. Racja. Jeszcze tylko pół roku...-dziewczyna spojrzała w oczy chłopaka.
-...i zawsze będziemy razem.-dokończył.
Złączyli się w głębokim pocałunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz