Percy i Annabeth byli przykuci do
kamiennych ołtarzy. Gaia miała zaraz się przebudzić, a on mimo
najszczerszych chęci uwolnienia tej dwójki, nie mógł rozerwać
łańcuchów. Poczuł jak silna ręka chwyta go za bluzę i odrzuca
do tyłu.
-I co di Angelo? Mogłeś do tego nie
dopuścić, mogłeś robić co ci kazałam. Ale nie... to ty ich
skazałeś!-oczy matki ziemi zaczęły się otwierać ukazując
piękne i zarazem przerażające tęczówki. Miały kolor brązu i
zieleni w różnych odcieniach.
-Nie!!!-chłopak wrzasnął
jednocześnie wyrywając się bogini.
Nie zdążył przebiec nawet kilku
kroków, gdy tyranka znowu go pochwyciła. Wił się próbując jej
uciec, ale tym razem była na to przygotowana i nie zamierzała go
tak łatwo puścić.
-Spójrz!-Gaia nakierowała głowę
Nico w stronę dwójki półbogów-Oni zginą dzisiaj, obudzą mnie!
Ale co do ciebie mam o wiele poważniejsze plany. Najpotężniejszy
półbóg jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. Zapewne potężniejszy
nawet od swojego boskiego rodzica. Potomek jednego z Upadłych. Aż
żal byłoby zabić cię dla twojej krwi!
-Puść mnie!-brunet znowu krzyknął.
-Nie...-uśmiechnęła się złośliwie,
jej ręka przesunęła się w stronę szyji Nico. Dokładnie w tym
samym momencie słudzy Gaii zatopili noże w sercach dwójki wielkich
półbogów.
-NIE!!!-Nico wrzasnął siadając na
łóżku. „To tylko sen, tylko sen” problem był w tym, że
półbogowie nie mają normalnych snów. Siedział jeszcze chwilę
próbując się uspokoić. „Cheiron musi się o tym dowiedzieć”
pomyślał. Wyszedł z domku trzynastego i skierował się w stronę
Wielkiego Domu.
-Cheironie, potrzebuję twojej pomocy.
Miałem sen...
-Dzieciaku, dlaczego nie śpisz? A może
powinienem zmienić cię w winorośl?
-Byłem już różą, tulipanem,
kukurydzą i trzy razy mleczem. Wreszcie coś innego.
-O co chodzi...-na korytarzu pojawił
się zaspany Chejron, na jego ogonie wciąż były papiloty.
-Ty bezczelny bachorze...-Pan D znowu
zaczął.
-Panie D, proszę przestać. Nico
zapewne przyszedł z czymś ważnym.
-To w końcu jestem dyrektorem, czy
nie?-Dionizos mruknął pod nosem-Mam na ciebie oko, Mick!
-Nico!-ale bóg opuścił już
pomieszczenie-Jest dziś w dobrym humorze.
-Tak.-zgodził się centaur-To o co
chodzi, Nico?
-Sen. Naprawdę okropny
koszmar.-opowiedział nauczycielowi, a następnie opowiedział mu
swój sen.
-Naprawdę mówiła o Upadłych?-Cheiron
wydawał się zaniepokojony.
-Tak.-zawrze krótka, rzeczowa
odpowiedź-A o co chodzi?
-Ponoć kiedy potomek Upadłych pojawia
się wśród półbogów nastaje nowa era.
-To znaczy, że Gaja wygra!?!-Nico na
chwilę stracił nad sobą kontrolę.
-Ciszej, bo wszystkich w obozie
obudzisz i przestraszysz.-centaur upominał syna Hadesa-A Gaja wygra
tylko jeśli będziemy mieli wyjątkowego pecha, lub jeśli
przejdzież na stronę Gaii.
-Nigdy w życiu!-następnie się
zastanowił-Ani po śmierci.-dodał.
-Wygramy i tym razem. Czuję to. W
końcu mamy po swojej stronie Anioła Śmierci.
-Mówisz to tylko, aby podbudować moją
samoocenę. Obaj doskonale wiemy, że wszyscy oczekiwać będą tyko
i wyłącznie czarnowłosej małej syrenki.
Oboje wybuchli śmiechem.
***
Gdzieś w jakieś pieczarze głęboko w
ziemi.
-Głupcy!!!-wrzasnęła kobieta
siedząca na tronie-Mieliście tylko złapać i przyprowadzać
jednego dzieciaka! Czy to takie trudne!?!-nawet z jej zamkniętych
oczu emanował gniew.
-Ale on jest potomkiem Upadłego. I
miał przewagę liczebną! On był jeden, a nas dziesięciu.
Ziemia podniosła się wokół
mówiącego sługi pochłaniając go. Po chwili opadła zostawiając
po sobie tylko kości.
-Dobierzcie jeszcze dwudziestu
wojowników i znajdźcie go. Pamiętajcie, że chcę tego bachora
żywego! A ty!-wskazała na pierwszego z brzegu żołnierza-Gratuluje
awansu.
-Pani, Wasza Wysokość. Jeśli można
spytać. Po co on, Pani?
-Nie zadawać pytań! Macie tylko
przyprowadzić Nico di Angelo w miarę dobrym stanie!
***
-Sadie, dobrze wyglądam?-Carter
spojrzał na swój ubiór. Tradycyjne szaty faraona.
-Zabójczo, braciszku. Ile będę
czekać na bratową?
-Dopóki nie dobiję do osiemnastki.
-Ale to jeszcze dwa lata. Przecież
wedle tradycji powinieneś mieć żonę już od jakiś pięciu lat!
-A ty męża.-odgryzł się Carter.
-Była bym z tego zadowolona. W końcu
nie codziennie trafia się na faceta takiego jak Walt.
-Zawsze powtarzam, że masz ciekawe
podejście do życia.
-A ty lubisz piwo korzenne.-usłyszała
głosy tłumu za kurtyny-Połamania nóg. I różdżki.
-Dzięki.-mówiąc to stanął przed
ludem. Miał ich przekonać do pomocy tym, którzy zawsze byli ich
wrogami.
***
Gdzieś w Elizjum drobna brunetka
podeszła do wysokiego blondyna.
-Już czas.-oświadczyła.
Chłopak odwrócił się do niej
pokazując swoją bliznę w kształcie gwiazdy.
-Jesteś pewna, Bianca?
-Tak, Luke. To czas naszego
powrotu.-odparła-Powiedz o tym reszcie.
-Oni już są gotowi. Od śmierci.
***
-Kim są Upadli?-Nico w końcu zadał
pytanie, które od dawna chodziło mu po głowie.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? To zburzy
wszystko co do tej pory myślałeś o swoim świecie.
-Jestem pewien, Cheironie. Jeśli mam
od któregoś pochodzić, to muszę to wiedzieć.
-Wiesz cokolwiek o religii
Chrześcijańskiej?
-Tak, babcia była bardzo religijna.
Kiedy mama nas z nią zostawiała, babcia czytała nam Biblię. Nie
zależnie, czy chcieliśmy, czy nie.
-Dobrze, to ułatwi tłumaczenie.
Pamiętasz o aniołach, które zostały strącone z nieba?
-Tak. Znaczy mniej, więcej.
-Jeszcze lepiej.
-Nie rozumiem...-otworzył szerzej
oczy-Chyba nie mówisz, że Upadli, o których mówiła Gaja, to te
upadłe anioły!?!
-To jedno, i to samo.-oświadczył
Cheiron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz